Pierwsze wrażenie? Ogromny! Toż to lotniskowiec! Drugie – gdzie ja się tym zmieszczę? Miejsca parkingowe w centrach handlowych są zbyt wąskie na to auto… Z pewnym wahaniem wsiadam za kierownicę, odpalam silnik, wrzucam bieg, ruszam... i już wiem. Mogę nim jechać na koniec świata!
Kolor zachmurzonego nieba
Nowe Volvo XC90, bo o nim mowa, zelektryzowało motoryzacyjny świat. I to dosłownie. Trafiło do salonów w 2015 roku i było dla marki prawdziwą rewolucją. Kiedy pierwsze zdjęcia obiegły media, nikt nie miał wątpliwości, że ten model podbije serca użytkowników. Polska nie okazała się tu wyjątkiem, a liczba egzemplarzy największego SUV-a Volvo widoczna na drogach jest tego najlepszym przykładem. W tym roku na ulicach pojawiło się odświeżone Volvo XC90. W porównaniu do wcześniejszego modelu wizualnie niewiele się zmieniło. Lekko zmodyfikowany grill, nowe wzory felg oraz kolory lakieru. Testowany przeze mnie model był w pięknym szarym kolorze. Moja mama nazywa go „kolorem zachmurzonego nieba”. No, ale jak wiadomo kolorem się nie jeździ, wiec zajrzyjmy do środka.
Skromny i prestiżowy
Tu też zmian niewiele, nadal jest ponadczasowo. Piękna szara tapicerka, kokpit wykończony szarzonym drewnem. To taki elegancki gentleman w swojej klasie. Połączenie dobrych manier, doskonałych materiałów i najnowszych technologii. Żałowałam, że nie założyłam kaszmirowego swetra. Idealnie by pasował. Deska rozdzielcza nie razi mnogością przycisków, jest intuicyjnie. Tym, co wzbudziło mój zachwyt, była kryształowa gałka zmiany biegów. Ten „biżuteryjny gadżet” zachwyci każdego. Smaczek sam w sobie. I to z klasą. Można śmiało powiedzieć „złote, a skromne”.
Tankowiec o duszy audiofila
Na ogromne uznanie w testowanym modelu zasługuje system nagłośnieniowy marki Bowers & Wilkins, zwłaszcza w trybie sali koncertowej. High Hopes Pink Floyd wywołało ciarki przebiegające po plecach… Audiofile będą zachwyceni. Gabarytowo jest niczym tankowiec. Ale w końcu to największy zawodnik w szwedzkiej drużynie. Stanowi pochwałę rodzinnych wartości, dlatego pomieści dzieciaki, bagaże na sześciomiesięczny wyjazd i jeszcze niedużego psa. Kto zdecydował się na model w rozmiarze XXL, może wybrać siedmioosobową wersję, natomiast w tym roku pojawiła się również sześcioosobowa.
Miękka hybryda
Ale największe zmiany Volvo zaserwowało nam pod maską tego kolosa. Testowany model B5 to tzw. „mild hybryd”. Co to oznacza? Ano tyle, że nowe Volvo XC90 ma dwa serca. Jednostka elektryczna to źródło 14 KM, druga zaś, diesel, to 235 KM. Tym samym Volvo realizuje swój plan, zakładający, że w ciągu kilku lat wszystkie modele tej marki zostaną wyposażone w jakiś rodzaj napędu elektrycznego. W modelu XC90 pełni on funkcję pomocniczą. Magia zaczyna się już podczas jazdy po mieście tym ponad dwutonowym tytanem. Jest bowiem cichy, niczym duch. Odpowiedzialny jest za to silnik elektryczny, który odzyskuje energię z hamowania, i który pomaga Volvo XC90 podczas ruszania. I wierzcie mi, to działa!
Safety First
Na pytanie „z czym kojarzy Ci się marka Volvo” jedenaście na dziesięć osób odpowie: „z bezpieczeństwem”, a zatem i tego aspektu nie mogę pominąć. W zasadzie można o nim powiedzieć „wszystko mający”. Zaczynając od czujników z przodu, z tyłu, specjalnych kamer pokazujących rzut samochodu z góry podczas parkowania (baaardzo przydatne), po asystenta parkowania, czy systemy, takie jak City Safety, który ostrzega przed potencjalną kolizją, a w razie braku reakcji kierowcy automatycznie hamuje, czy układ Run-off Mitigation wykrywający niebezpieczeństwo wypadnięcia z drogi.
Na serpentynie
Ale dość już tych technicznych aspektów. Przecież jako kierowca nie zastanawiam się podczas jazdy nad tym, jakie systemy bezpieczeństwa nade mną czuwają. To auto przede wszystkim otuliło mnie swoją masywnością, a jednocześnie nie przytłoczyło. Czułam się jak u dobrego znajomego podczas miłej pogawędki o starych czasach. W całkiem nowoczesnym wnętrzu. Aha i jeszcze jedno – bez problemu zmieściłam się na mojej ulubionej w mieście serpentynie. W Starym Browarze.
Tekst: Alicja Kulbicka, redaktor naczelna „Poznański Prestiż”
Zdjecia: Filip Olczak, redaktor motoryzacyjny „Poznański Prestiż”