Wieczór. Siedzisz w fotelu z kubkiem gorącej herbaty, w tle ulubiona muzyka płynie z audiofilskich głośników. Totalny relaks. Zapraszam Was w wyjątkową podróż – opowieść o stylu, bezpieczeństwie i ambicjach. Poznajcie Volvo S90!
Spokój.
Myślicie, że nie ma lepszego miejsca i okoliczności niż fotel i herbata, gdy za oknem zimno, mokro i buro? I tak, i nie, bo dokładnie tak czułem się ostatnio prowadząc Volvo S90. Gorącej herbaty w kubku nie było, ale już komfort, spokój, relaks i krystalicznie czysta muzyka w eterze tak. Różnica w porównaniu z fotelem w domowym zaciszu była jedna – fotel nie jeździ, a tu każdy pokonany kilometr potęgował te doznania. To auto jest stworzone do odpoczynku.
Równowaga.
Kolejne kilometry pokonywałem S90 w wersji Inscription, z silnikiem diesla o mocy 190 KM. To nie jest petarda, ale nie o to przecież w tym samochodzie chodzi, nie do tego został stworzony. Ta moc jest wystarczająca, żeby w komfortowych warunkach szybko przemieścić się z punktu A do punktu B. Kiedy trzeba wyprzedzić, robi to bez zająknięcia. Jest bardzo elastyczny i przy tym całkiem ekonomiczny (moja średnia z weekendu to 6.2l). Nie zapominajmy, że potrafi też samo zaparkować.
Bezpieczeństwo.
Mówisz Volvo, myślisz bezpieczeństwo – to wiadomo od dawna. Szwedzi jako pierwsi wprowadzili 60 lat temu do seryjnej produkcji pasy bezpieczeństwa. Dziś cały rynek ściga się w coraz bardziej zaawansowanych systemach, służących ochronie pasażerów i pieszych. Szwedzi w tym elemencie jak zwykle nie zawodzą, w S90 jest ich sporo. We wszystkich wersjach wyposażenia ma zestaw radarów i czujników, które cały czas skanują otoczenie i analizują sytuację na drodze. Od trybów utrzymujących auto na pasie ruchu w bezpiecznej odległości od innych pojazdów, po funkcje zapobiegające kolizjom i chroniące pieszych. Temu autu możecie zaufać.
Styl.
Volvo S90 wygląda nowocześnie, ale też w pewnym sensie klasycznie. Wnętrze to czysto skandynawski design: prostota i funkcjonalność połączona z bardzo dobrymi materiałami (prawdziwa skóra i aluminium). Spasowanie elementów to najwyższa liga – jeśli chcecie usłyszeć jakikolwiek zgrzyt, klekot czy trzask, musicie otworzyć okna. Świat w zamkniętym Volvo S90 jest perfekcyjnie wyciszony. No chyba że odpalicie audio Bowers & Wilkins. 19 głośników! Istne szaleństwo. Nazwa jednej z opcji – „Sala Koncertowa w Göteborgu” – nie kłamie, naprawdę czułem się, jak na koncercie orkiestry symfonicznej. Zbędne moje słowa, tego trzeba doświadczyć!
Ambicje.
Niemiecka trójca, która zwykle wyznacza standardy motoryzacyjnego premium, może się bać. Szwedzi mają wszystko, by odebrać im sporą część klientów. W sumie nie wiem, dlaczego mówię w czasie przyszłym. Już im odebrali.