5/5 - (12 votes)

Walizki spakowane, aparat ze wszystkimi obiektywami bezpiecznie leży w bagażniku, specjalna torba z psimi akcesoriami zabrana. Pora ruszać w drogę. Wsiadamy do samochodu, jedziemy przed siebie. Nagle przyszło olśnienie – nie zabraliśmy ulubionego gryzaka Mijki. Bez chwili zawahania cofamy się do domu, bierzemy zabawkę i z powrotem w drogę. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, tracić cenny czas, żeby wrócić po nic nie wnoszący przedmiot? Chcemy się dzisiaj z Wami podzielić pierwszą dalszą podróżą z psem i nauką którą ze sobą przyniosła.


Life catchers most


pies

Zanim zdecydowaliśmy się na kupno psa, wszystkie nasze eskapady i związane z nimi projekty były zaplanowane od deski do deski. Zaczynając od pobudki, śniadania, rozpisania poszczególnych miejsc do zobaczenia, po listę kadrów do sfotografowania i zrobienia wideo z wyjazdu. Owszem, zdarzały się spontanicznie odwiedzone miejsca, ale były one wyjątkiem od reguły. Z Mią staliśmy się bardziej lagom i nie chcemy tutaj rzucać frazesami, ale na przykładzie ostatniej wyprawy w Sudety widzimy, że tak naprawdę się zadziało.


Wróćmy jednak do podróży, bo to ona jest clue całej tej opowieści. Pomimo burzliwego początku, w trakcie którego Mia dużo wierciła się na tylnej kanapie i nie mogła usiedzieć w miejscu wiedzieliśmy, że z czasem wyjazd zacznie przybierać lepsze oblicze. Korzystając z atutów modelu samochodu, którym podróżowaliśmy – XC60 – Mia po naprawdę krótkim czasie doceniła zalety przestronnej kanapy i zapadła w głęboki sen. Podróż z Poznania do Dziwiszowa minęła nam w tempie ekspresowym. W głośnikach rozbrzmiewały jazzowe aranżacje Milesa Daviesa, klimat za oknem mienił się paletą barw złotej polskiej jesieni, a my niespiesznie snuliśmy pomysły na spędzenie najbliższych trzech dni.

Droga Volvo XC60


Pies Mia


Sudety dom

Bazą wypadową naszej podróży było Siedlisko Sztuki, miejsce idealnie dopełniające jej charakter. Prywatna łąka z lasem, za którym rozciąga się widok na Śnieżkę, śniadania przygotowywane z lokalnych, ekologicznych i wegetariańskich składników, z tamtejszych gospodarstw, uprzejmi właściciele.  Pięknie było trafić do miejsca, w którym nie chodzi tylko o zysk, pęd po więcej, lecz o zatrzymanie się i kontemplację nad tym, co ważne. Kwintesencja lagom. Brzmi znajomo? Dokładnie takie same wartości prezentuje Firma Karlik.


Jak przebiegały nasze dni w górach? Wstawaliśmy o wschodzie słońca, żeby wybiegać psa, co trzeba podkreślić jest dla nas nie lada wyczynem. Bez pośpiechu zajadaliśmy się śniadaniami. Odwiedziliśmy dużo pięknych miejsc, samochód był nieodłącznym kompanem naszych eskapad. Przemieszczając się z miejsca na miejsce, w poszukiwaniu wymarzonych kadrów, piekielnie docenialiśmy komfort jazdy, bezpieczeństwo i uniwersalność naszego Volvo, które dawało sobie radę nawet z najcięższymi podjazdami. Wieczorami przesiadywaliśmy przy kominku, czytając książki, czy grając w planszówki.

Volvo XC60 góry


Pies jesień

Żeby nie było tak kolorowo zdarzały się wyboje na drodze. Na przykład o wschodzie słońca skończyło się miejsce na karcie pamięci w dronie i cały materiał nagrał się w bardzo niskiej jakości. Albo Mia rozwaliła swoje pasy bezpieczeństwa i trzeba było szukać nowych po galeriach handlowych. Na domiar, pierwszego dnia musieliśmy zrezygnować ze standardowej kolacji, pies miał za dużo emocji jak na jeden dzień i nie chcieliśmy jej stresować zabieraniem w kolejne nowe miejsce. Żadna z tych rzeczy jednak nie sprawiła, że straciliśmy dobre nastroje...


Ujęcia z drona powtórzyliśmy w późniejszym czasie – wyszły równie pięknie. Pierwszego dnia zamiast iść do knajpy zamówiliśmy pizzę, co w zasadzie okazało się świetnym posunięciem. Zostaliśmy w domu ciesząc się, że jesteśmy we trójkę – pies to w końcu było nasze marzenie. A co do podróży w poszukiwaniu pasów bezpieczeństwa. Mia nigdy nie była psem, który lubi jazdę samochodem, tymczasem dzięki komfortowi jazdy XC60 i faktowi, że spędziła w aucie sporo czasu, nie ma teraz drugiego miejsca, które ją bardziej wycisza jak jazda Volvo.

Dom life catchers


Dron view


Life Catchers

Oprócz standardowych rzeczy które przywieźliśmy z podróży – tony materiału i mnóstwo uśmiechu na twarzach, wyprawa w Sudety przyniosła nam coś zdecydowanie cenniejszego. Równowagi w podejściu do codziennych wyzwań i celów oraz doceniania tego, co przynosi los.


Volvo XC60