Szwecja. Kraj, w którym słońce przez część roku prawie nie zachodzi, a przez inną niemal w ogóle się nie pokazuje. Kraj, w którym życie płynie spokojniej, bo znaleziono w nim sposób na równowagę. To fika.
Wbrew pozorom, to nie tylko filiżanka kawy i słodka bułka. To rytuał, filozofia życia, część kultury i społeczna kotwica, która jest trzonem codzienności. Dlaczego fika stała się szwedzkim symbolem i ma dla tego narodu tak wielkie znaczenie?
Szwedzi robią to codziennie.
Czasem raz, czasem dwa, a bywa, że i trzy dziennie. Najprościej rzecz ujmując to przerwa na kawę i coś słodkiego. Ale jeśli zapytalibyśmy mieszkańca Sztokholmu czy Göteborga, co fika znaczy naprawdę, usłyszelibyśmy zapewne, że to „czas dla siebie”, „czas z innymi ludźmi”, „przerwa w codziennym życiu”. Nie chodzi tu bowiem o samo picie kawy – chodzi o to, jak się ją pije, z kim i dlaczego.
Etymologia samego słowa jest ciekawa- „fika” powstało jako przestawienie sylab w słowie „kaffi” (kawa). To językowa zabawa, która z czasem urosła do rangi społecznego rytuału. Współcześnie nie ma w Szwecji firmy, szkoły ani domu, w którym fika nie byłaby obecna. Przyjrzyjmy się szkołom – taka przerwa, chwila oddechu, towarzyszy dzieciom już od najmłodszych lat. Już w szwedzkich przedszkolach dzieci uczą się, że przerwa na przekąskę, to czas, w którym ważne są relacje. Nauczyciele siadają wtedy razem z nimi, rozmawiają – to jak rytuał, który uczy wspólnoty, spokoju i uważności. W szkołach z kolei organizuje się tzw. klassen fika – okazjonalną fikę całej klasy z okazji zakończenia semestru, czy jako forma nagrody za wspólny projekt. Warto tu wspomnieć, jak wygląda dzień w szwedzkiej szkole podstawowej. Zaczyna się zazwyczaj o 8:00 rano i kończy ok 14:30. W ciągu dnia uczniowie mają trzy przerwy: 20-minutową rano, około 45-minutową przerwę na lunch i kolejną 20-minutową po południu. W szkołach średnich i na uczelniach fika jest już oficjalną częścią dnia. Przerwom towarzyszy ciasto, dyskusja i czas na luźniejsze rozmowy. Jednym słowem integracja. Od najmłodszych lat wpaja się w ten sposób dzieciom, że relacje społeczne mają wartość, że warto pielęgnować wspólne chwile, a efektywność nie zawsze oznacza „więcej, szybciej, intensywniej”.
Jednym z fenomenów tego zjawiska jest jego uniwersalność. Bez względu na wiek, status społeczny, czy zawód – fika jest „święta”. Badania socjologiczne pokazują, że regularne rytuały społeczne, nawet tak pozornie banalne, jak wspólna kawa, pełnią ogromną rolę w budowaniu więzi i poczucia wspólnoty.
Profesor Åke Daun, szwedzki etnolog, zauważał, że kultura szwedzka opiera się na subtelnych formach kontaktu społecznego, które nie są zbyt intensywne, ale regularne i przewidywalne. Fika jest tego idealnym przykładem – nie wymaga dużego zaangażowania, ale buduje relacje poprzez codzienną obecność.
Fika w pracy. Szwedzki sposób na produktywność.
Menadżerowie zza granicy przecierają oczy ze zdumienia, gdy widzą, jak szwedzkie zespoły dwa razy dziennie wstają od biurek, żeby wspólnie wypić kawę i rozmawiać. Już nie o pracy. Na kilkanaście minut obowiązki zawodowe stają się nieważne. Badania przeprowadzone przez Uniwersytet w Lund, pokazują, że tego typu regularne przerwy, wpływają pozytywnie na kreatywność, poczucie przynależności do zespołu i ogólne zadowolenie z pracy. Co więcej redukują stres i wypalenie zawodowe.
To nie przypadek, że Szwecja plasuje się wysoko w rankingach zadowolenia z życia, równowagi między pracą a życiem prywatnym oraz jakości środowiska pracy. Fika to mała rzecz – ale z dużymi konsekwencjami.
Uważność.
W czasach, gdy multitasking jest chwalony, a brak czasu to nowa forma prestiżu, fika może się wydawać czymś wręcz rewolucyjnym. To moment, w którym nie patrzysz w telefon, nie sprawdzasz maili, nie scrollujesz. Siedzisz. Rozmawiasz. Oddychasz. Delektujesz się kawą.
Psychologowie zajmujący się praktyką uważności (mindfulness), często podkreślają znaczenie „mikroprzerw” w ciągu dnia. Nawet kilka minut spokojnego oddechu, świadomego posiłku, kontaktu z innymi ludźmi, obniżają poziom kortyzolu (hormon stresu) i mogą wpłynąć pozytywnie na nasze zdrowie psychiczne. Fika – choć powstała niezależnie od psychologii zachodniej – spełnia wszystkie założenia praktyki uważności.
Sednem sprawy jest intencja. Której inne kraje, mogą nie zrozumieć. W kulturach, gdzie praca jest miarą wartości człowieka, a czas to pieniądz, fika, może zostać zredukowana do kolejnej „straty czasu”. Bez społecznego przyzwolenia na przerwę, bez wartości przypisywanej relacjom – fika traci swoją magię.
Z małych rzeczy składa się dobre życie.
W świecie pełnym rozproszeń, który biegnie coraz szybciej, warto się czasami zatrzymać. Usłyszeć własne myśli. Zobaczyć drugiego człowieka. To małe rzeczy, które dla Szwedów są równie ważne jak lista zadań do zrealizowania. Tę lekcję uważności każdy z nas może wprowadzić do swojego dnia.