11 lat w Drużynie Szpiku – kawał czasu i życia. Setki ludzkich historii, mnóstwo uratowanych istnień, tysiące nowych dawców szpiku, kilka „małych cudów”, wiele chwil radości i dziesiątki pożegnań. Każde pamiętam i każde mam „wyryte” w sercu – to moje tatuaże!
Smutne mam to życie?
Nie! Mam fajne życie, pełne ludzi, uczuć, radości, szczęścia i miłości. Jestem szczęściarą, spotykam „profesorów życia” i otrzymuje darmowe lekcje – takie przypomnienie, co jest ważne... naprawdę ważne. Jestem szczęściarą. Mam w telefonie 28 „pustych” numerów, nikt już nie odbierze, ale nie kasuję ich, no bo jak mogę wymazać kogoś, kto był, kto jest w mojej pamięci?
Zostań kolekcjonerem.
Magda Ciernia: drobna, waleczna onkomama. Moja pani profesor – nauczyła mnie tak wiele! Otworzyła mi oczy i postawiła do życiowego pionu. Zbliżyłyśmy się do siebie, kiedy Magda walczyła o życie swojego synka Kondzia. Pamiętam, była jesień i Magda usłyszała, że już nic więcej nie możemy zrobić, że kończymy leczenie. To był moment, kiedy weszłyśmy na inny poziom bycia ze sobą – taki siostrzany. Tuż przed Świętami Madzia powiedziała mi: „Kolekcjonuj chwile, zapamiętuj kadry, zapach, dotyk, rób zdjęcia. Pamiętaj, tylko od Ciebie zależy czy chwila, która trwa jest najważniejsza i najpiękniejsza”.
No tak, bo lepszej może już nie być... Te Święta były dla mnie wyjątkowe, spokojne, mądre i pełne kolekcjonerskich chwil. Zaczęłam się uczyć odpuszczać.
Czasem największa miłość to pozwolić komuś odejść.
To druga lekcja od Magdy. W styczniu Kondziu był już bardzo słaby, odchodził, pamiętam jak Magda powiedziała: „Daliśmy mu sygnał – możesz iść, my tu sobie damy radę. Idź synku.”
Trochę nie rozumiałam, trochę się buntowałam, ale potem zrozumiałam, że pozwolić komuś odejść, nie tylko dotyczy chorych, ale całego życia. Moje dzieci wchodzą w dorosłość – pozwolić odejść, to dodać im skrzydeł: „Idź, fruń! Ja sobie dam tu radę. Będę tutaj i pamiętaj, że masz gdzie wracać.”
Pozwolić odejść, to umieć się ucieszyć, że był, że zostawił cząstkę siebie. O tym często mówią onkomamy: „Dziękuję że byłeś, że mogłam być Twoją mamą, krótko, ale jednak.”
Mogę wszystko!
To natomiast lekcja od Gosi – mamy Dominika i Ilonki – mamy Eryka. Kiedy okazało się, że życie chłopaków zostało wycenione na setki tysięcy złotych, w dziewczynach obudziły się lwice. Pamiętam jak Gosia powiedziała: „Zbiorę to!”... i zebrała. Ilonka dopowiedziała: „Mogę, bo muszę!” Czasem trudno nam uwierzyć, że mamy moc i siłę. Mamy, tylko czasem uśpioną.
Słuchaj ludzi.
Te 11 lat zmieniło mnie, ukształtowało, wyciszyło i nauczyło mieć otwarte oczy i uszy. Bycie z wolontariuszami pokazało, że tworzenia relacji uczymy się całe życie, że nie ma jednego patentu i recepty na dobre kontakty. Najważniejsze to pozwolić drugiemu człowiekowi być prawdziwą wersja siebie samego. I słuchać! To ważne zadanie dla szefa. Trudne, bo czasem coś nam wpada jednym uchem, a wypada drugim... a to błąd. Każdy ma prawo do bycia wysłuchanym.
Najważniejszy tatuaż.
Kocham góry i kiedy wróciłam na szlaki wysokogórskie po latach, okazało się, że te zdobyte kiedyś szczyty są już dla mnie za wysoko. Oj jak się buntowałam! Ale byłam wściekła na siebie. Ile złych słów wtedy poleciało. Aż w końcu zrozumiałam, że w górach dla mnie najważniejsza jest droga i że teraz „z całych sił” jest inne niż kiedyś. Nauczyło mnie to dziękować za każdy krok, widok i zdobyty szczyt. Pewnie, ze marzę i mam nadal plany na te najwyższe, no bo może kiedyś dam radę. Żyj z całych sił – ale swoich, nie cudzych! Nie pod presją, nie wedle mody. Żyj ze swoich sił, daj życiu i sobie tyle, ile możesz.